W listopadzie minionego roku, doszło do bulwersującej sytuacji. Pracownik Urzędu Marszałkowskiego, Krzysztof Sroczyński, został prawomocnie osądzony za agresję skierowaną na kelnerkę. Niemniej jednak, przez kolejne miesiące bez przeszkód kontynuował swoją pracę jak gdyby nigdy nic. To zaskakujące zdarzenie ujawniło się publiczności dzięki ustaleniom „Gazety Wyborczej”, która odkryła, że wbrew przeciwnym oczekiwaniom, Sroczyński nie został pozbawiony pracy a jego przełożeni nie mieli świadomości o wydanym wyroku.

Niefortunne incydent miało miejsce w czerwcu 2021 roku w poznańskiej restauracji Whisky in the Jar. Sroczyński, będąc w towarzystwie swojej partnerki, prezentował agresywne zachowanie wobec personelu restauracji, co w konsekwencji doprowadziło do ataku na kelnerkę. Tymczasem, gdy na miejsce zdarzenia przybyli funkcjonariusze policji, partnerka urzędnika zaatakowała jednego z nich.

W marcu 2023 roku, sąd wymierzył obu winnym kary w postaci prac społecznych. Sroczyński nie okazał żadnej skruchy podczas rozprawy, a nawet wydawało się, że cała sytuacja go bawi. Zaskakująco, pomimo surowej sytuacji i prawomocnego wyroku skazującego, urzędnik nie został natychmiastowo zwolniony z pracy, co jest prawnym wymogiem w przypadku skazania za umyślne działanie ścigane z oskarżenia publicznego.

Stosunek pracy Sroczyńskiego zakończono dopiero po tym, jak „Gazeta Wyborcza” ujawniła całkiem sprawę. Urząd Marszałkowski postanowił rozwiązać kontrakt z Sroczyńskim z dniem 22 lutego 2024 roku. Jak się okazało, przez niemal trzy miesiące urząd nie został poinformowany o wydanym wyroku, co spowodowało opóźnienie w podjęciu odpowiednich działań.

Cała ta sytuacja porusza ważne kwestie dotyczące przejrzystości i odpowiedzialności w publicznych instytucjach. Aleksander Brzozowski, rzecznik poznańskiego sądu, utrzymuje, że sąd nie popełnił żadnego błędu. Niemniej jednak, brak natychmiastowego działania po skazaniu urzędnika za przestępstwo budzi niepokój dotyczący procedur obowiązujących w urzędach i sądach.